CZYTAGRAMY, kosmici, kwadrofonia i sztuka opowiadania

P1140776-1200

Wydarzeniem pierwszego dnia 11. Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Opowiadania (16-20 listopada, Instytut Teatralny im. Z. Raszewskiego w Warszawie) będzie spektakl „Powrót”, specjalnie przygotowany na Festiwal przez Czytagramy.

Czytagramy to projekt stworzony w 2012 r. przez Petera Łyczkowskiego, twórcę z pogranicza różnych sztuk – muzyki, literatury, radiowego teatru wyobraźni, z upodobaniem balansującego pomiędzy czasem minionym a współczesnością.
W przededniu festiwalu Peter pozwoli nam zajrzeć nieco głębiej za kulisy nowego przedsięwzięcia…

Opis spektaklu Czytagramów, przygotowanego specjalnie na Festiwal, brzmi fantastycznie! Mógłbyś powiedzieć nam coś więcej o tej historii, oczywiście tyle, by nie zburzyć nastroju intrygującej tajemnicy?

Peter Łyczkowski: Nie będzie tu raczej startrekowych klimatów lub czegoś w stylu „Bliskie spotkania III stopnia”. Postanowiłem opowiedzieć historię bardzo przyziemną o człowieku, który za młodu przypadkowo stał się celem zainteresowania przybyszów z kosmosu, którzy wyrwali go z Ziemi na 40 lat i po tym czasie chcą go na tej Ziemi z powrotem posadzić. Nieprzypadkowe skojarzenie z drzewem. Opowieść rozgrywa się w ciągu siedmiu dni powrotu naszego bohatera na Ziemię statkiem kosmicznym. Dla niego czas niemal stanął w miejscu, ponieważ przez te 40 lat tkwił we śnie, a w tym czasie kontekst kulturowy, społeczny i polityczny na Ziemi bardzo się zmienił…

I tu tkwi problem, który w różnym stopniu dotyka nas wszystkich… Rodzimy się jako niepohamowani marzyciele, by po dość krótkim „okresie rozpoznawczym” samemu zacząć kreować świat – ten alternatywny, równoległy, w naszych marzeniach. I wyobrażamy sobie, że kiedy dorośniemy, z całym bagażem fantastycznych pomysłów będziemy kształtować świat realny. Ale oczywiście życie nas dość brutalnie prostuje i większości brakuje determinacji, żeby się tej korekcji nie poddać. Części z nas szczęśliwie udaje się przynajmniej dalej rozwijać ten własny świat równoległy. Nazywają nas wtedy marzycielami, Piotrusiami Panami lub po prostu artystami.

Bohater tej opowieści, Paweł, jest właśnie kimś takim: artysta, muzyk, wrażliwiec, nominalnie w sile wieku, ale mentalnie, po długim śnie, jeszcze nie wyrósł z młodzieńczego okresu; skupia się na swoich wspomnieniach, marzeniach sprzed lat, a tymczasem Ziemia z jej nową rzeczywistością nieuchronnie zbliża się z szybkością 11 kilometrów na sekundę. Dodam, że na pokładzie Pawłowi towarzyszy jeszcze jedna istota, dzięki której opowieść nie wpada w nadmierną powagę a nawet ociera się o groteskę…

Mnie osobiście mocno zelektryzowało zdanie:” (…) to był czas zimnej wojny, krótkiego wzlotu kwadrofonii, która miała zastąpić stereofonię, długiego triumfu albumu The Dark Side of the Moon”. Należę do generacji dla których ta płyta była przeżyciem pokoleniowym. Czy echa i nawiązania do muzyki Pink Floyd pojawią się w oprawie muzycznej spektaklu? Mógłbyś nam przybliżyć tajemnicę swojego muzycznego arsenału, który towarzyszy Ci zawsze na scenie?

Peter Łyczkowski: Oczywiście, Pink Floyd delikatnie zabrzmi w czasie spektaklu. Tytuł „Ciemna strona księżyca” okazał się pretekstem do zawiązania akcji i jednocześnie symbolicznie przenosi cały szereg myśli i skojarzeń zawartych w tekście.
Moje instrumentarium to mieszanina elektroniki z instrumentami akustycznymi do grania na żywo. I tu wiodącym instrumentem jest moja ukochana mała (wielkości ukulele) klasyczna gitarka, czyli tzw. guitalele, moja nieodłączna towarzyszka nie tylko scenicznych sytuacji. Ale wyjątkowo w tym przedstawieniu zastąpi ją gitara „dorosła“. Niektóre, drobne instrumenty wykonuję sam, jak ostatnio coś, co pod mikrofonem brzmi jak werbel, a jest przepięknym, bakelitowym korkiem, prawdopodobnie z przedwojennego, niemieckiego termosu. Naciągiem w nim jest złoty balonik, owinięty po bokach dratwą i natarty pachnącym talkiem z angielskiej perfumerii. Na pałkę, po dłuższych eksperymentach, wybrałem chińską pałeczkę do jedzenia. Miała odpowiednią wagę i balans do werblowania. Sporo dźwięków przygotowuję wcześniej do odtworzenia z playbacku. Mam na myśli odgłosy typu deszcz, ruch uliczny, stukot talerzy w jadalni za drzwiami, ale również twory całkowicie wyimaginowane, jak na przykład bitwę szczurów w kanałach…

Nakładam również na głosy aktorów efekty specjalne w czasie rzeczywistym, czyli pogłosy, echa, które przenoszą ich do specyficznych przestrzeni jak na przykład kościół, łaźnia, tunel…Albo wyprawiam z ich głosem różne sztuczki, jak nakładanie, zapętlanie, cięcie aż do daleko idącego zniekształcania.

Nie używam na scenie komputera. To świetne narzędzie do postprodukcji, ale klikanie myszką na scenie jakoś odbiera mi frajdę realizacji na żywo. Ostatnio jednak wprowadziłem do swojego arsenału tablet. Małe i lekkie to, a wiele potrafi! Ja w ogóle mam tendencję do miniaturyzacji: mini gitarka, mikro werbelek, harmonijka ustna, która zastępuje akordeon, a jeden z efektów przełożyłem z dużej ciężkiej, metalowej obudowy do własnej konstrukcji kartonowej obudowy. Po prostu mniejszy bagaż, mniej dźwigania w podróży. Pamiętam okropny czas, kiedy na swoje koncerty woziłem pociągami wielką walizę prawie 40 kilo i jeszcze gitarę, plecak, a potem to rozkładanie i składanie, kiedy inni już lecą na piwo, bankiet. Okropnie mnie to zniechęcało. Zacząłem więc odchudzać sprzęt. To bardzo dobrze też wpłynęło na jakość projektów. Mniej fajerwerków, więcej treści, mniej stresów, więcej radości z grania.

P1040156-

Jakie są Twoje najważniejsze muzyczne inspiracje?

Peter Łyczkowski: Inspiracji jest wiele. Słuchałem w życiu dużo różnej muzyki, różnego gatunku i to będzie słychać w tym projekcie. W ostatnim czasie szczególnie jest dla mnie ważna muzyka norweskich poszukiwaczy nowych koncepcji, brzmień i technologii muzycznych. Nie wiem, jak nazwać ten kierunek, ponieważ czerpie on z tak wielu źródeł i ma tak bogaty arsenał środków, że nie sposób go zaszufladkować. Przytoczę tylko kilka nazwisk: Bugge Wesseltoft, Eivind Aarset, Sidsel Endresen, Aldun Kleive, Arve Henriksen, czy absolutni liderzy nowych, fascynujących brzmień Jan Bang i Erik Honore. Z drugiej strony są oczywiście inspiracje literackie, radiowe i przede wszystkim dzieciństwo spędzone w teatrze, dosłownie – w teatralnym budynku. Nie sposób tego wszystkiego omówić w kilkunastu zdaniach.

Czy oryginalna formuła Czytagramów ewaluuje i zmienia się w czasie? Jakbyś ją dziś opisał w kontekście sceny opowiadania, na której wkrótce wystąpicie i tytułowego motywu Festiwalu: Halo, Ziemia?

Peter Łyczkowski: Formuła Czytagramów ustaliła się na wczesnym etapie i aż tak bardzo nie ewoluuje, ponieważ od początku miałem dość jasną wizję, jak ona ma wyglądać. Nie chcę stale dokonywać jakiś radykalnych zmian, bo opanowanie takiego instrumentarium wymaga czasu i doświadczenia, a okazji ku temu jest niewiele – czytagramy bardzo rzadko. Owszem, wprowadzam pewne zmiany do metody realizacji, ale największy nacisk kładę na poszukiwanie środków artystycznych i tu widzę największy potencjał. Uwielbiam sprawdzoną klasykę wysokiego lotu, stąd wyborna literatura XX w. w naszym repertuarze i znakomici aktorzy dramatyczni. Z drugiej jednak strony fascynuje mnie eksperyment, improwizacja, mieszanie gatunków. Te elementy już stosowałem w innych projektach. Gdzieś tam powoli dojrzewam do bardziej abstrakcyjnych brzmieniowo, eksperymentalnych realizacji czytagramowych z aktorami czy artystami o zdolni\ościach performerskich. Niewątpliwie „Powrót”, który realizuję specjalnie na Festiwal, będzie się trochę różnił od innych czytagramów w warstwie realizacji dźwięku, ponieważ spróbujemy (to jest adekwatne określenie) zastosować technikę zbliżoną do kwadrofonii. Mówię „zbliżoną”, ponieważ kwadrofonia umarła kilkadziesiąt lat temu, ledwo ocierając się o Polskę w latach 70. i zdaje się, że już nie ma czynnych systemów kwadro, na których można przeprowadzić zarówno nagrania jak i odtworzenia sceniczne. Ja opracowałem sobie w tym celu własną technikę podwójnej stereofonii, która w realizacji stwarza pewne trudności i może przynosić jakieś niespodzianki na scenie. Dlatego ten spektakl zaliczam do kategorii eksperymentu. Ale spokojnie, nie będzie epatowania techniką. Tu wciąż najbardziej liczy się przekaz ustny człowieka skierowany do drugiego człowieka, najstarszy nośnik opowieści.

Drukowanie

ŚRODA, 16 listopada
godz. 19.00
Instytut Teatralny im. Z. Raszewskiego w Warszawie

POWRÓT
Czytagramy

 Jest niezliczona ilość opowieści o porwaniach ludzi przez obcą cywilizację.Wszystko to można raczej między bajki włożyć. Z wyjątkiem jedego przypadku.16 października 1974 r. w godzinach wieczornych został uprowadzony młodyczłowiek, muzyk, obywatel kraju zza żelaznej kurtyny. Był to czas zimnej wojny,krótkiego wzlotu kwadrofonii, która miała zastąpić stereofonię, długiego triumfu albumu The Dark Side of the Moon grupy Pink Floyd. Były to także złote lata polskiej piłki nożnej. W 2016 roku stacja nasłuchowa NASA przechwyciła wiadomość z Kosmosu, że człowiek ten wraca na Ziemię…

Czytagramy zapraszają na słuchowisko realizowane na żywo przed publicznością.

Na pokładzie czyta Paweł Iwanicki, steruje Peter Łyczkowski, autor tekstu, muzyki oraz kosmicznej, kwadrofonicznej audiosfery.

www.festiwalopowiadania.org
www.czytagramy.pl

Ten wpis został opublikowany w kategorii Wydarzenia, Opowiadacze. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.